- Poznajmy się!
- Poznaj moją fotograficzną historię
- Fotografia to moja pasja
- A może biznes?
- Akademia Fotografii Dziecięcej
- Moja małe sukcesy
- Tu i teraz
Cześć! To ja.
Jak miło, że mnie odwiedziłaś! Poznajmy się! Mam na imię Ania i kocham fotografię. Wiem, wiem… nie jestem oryginalna, bo ostatnio zauważyłam, że bieganie z aparatem stało się bardzo modne. Ale nie ma w tym nic złego! Bo co może być piękniejszego od wspomnień zamkniętych w kadrze? Od zdjęć pełnych emocji i wzruszeń… Od kadrów, w których to co minęło nie zostanie zapomniane już nigdy? Dla mnie fotografia to magia. To… Oj… ale odbiegłam chyba od tematu. Przecież miałam Ci się przedstawić!
Tak więc jestem Ania. Mieszkam w Grójcu i jestem typową matką aparatką. Mam dom i rodzinę, pracę i codzienne obowiązki. Nie jestem w niczym lepsza, ani gorsza od przeciętnej pani domu, która stara się pogodzić wszystko ze sobą, by starczyło jej choć odrobinę czasu na własne przyjemności. Dla jednych jest to wypad do kina z mężem, dla innych kawa z przyjaciółkami. Tymczasem ja każdą wolną chwilę spędzam z aparatem w dłoni. Uwielbiam uwieczniać ulotne chwile na zdjęciach, a potem godzinami się nimi delektować. Bo fotografia zawsze stanowiła ważny element mojego życia. I jestem pewna, że to się nigdy nie zmieni.



Poznaj moją historię
Urodziłam się w czasach, w których fotografia nie była tak popularna i łatwo dostępna jak dziś. Moje pierwsze zdjęcie wykonane zostało w dniu mojego chrztu świętego u jednego z miejscowych fotografów. Dlatego zawsze strasznie zazdrościłam bratu, że on ma znacznie więcej zdjęć ode mnie. Wiesz, takich jak był maluśki. Na przykład jak mama tuliła go do piersi, przewijała, karmiła. Ja niestety nie mam takich fotografii. Po pozowanej sesji u fotografa z okazji mojego Chrztu Świętego potem mam kolejne pozowane u tego samego fotografa, gdy miałam dwa latka. A potem? Hm… Potem na szczęście wszystko się zmieniło!
Bo to był czas, w którym mój tata także pokochał zatrzymywać w kadrze chwilę. Mieliśmy swój własny aparat na kliszę, do którego bałam się dotknąć, bo wydawał mi się zbyt skomplikowany. I to właśnie nim tata uwieczniał wszystkie ważne momenty w naszym życiu. Gdy klisza się kończyła tata tworzył w łazience ciemnię i wywoływał nasze zdjęcia, a ja miałam wrażenie, że to jakaś magia. Nie mogłam zrozumieć jak na kawałku plastikowej tasiemki, mieściło się tyle cudownych wspomnień…
Pamiętam jak dziwiłam się, że patrząc na nią pod światło wyglądała zupełnie inaczej. Ale gdy tata zaczynał swoje czary, na zdjęciu pojawiałam się ja i moja rodzina i miejsca, które nie tak dawno odwiedziliśmy. Przypominałam sobie sytuacje zatrzymane na tych fotografiach. Historie z nimi związane. I byłam po prostu oczarowana.
Teraz jestem mamą dwóch dziewczynek i postanowiłam dla nich czynić takie same czary. Zatrzymywać w kadrze wspomnienia, tak ulotne jak bańki mydlane. Rejestrować nasze życie na zdjęciach takim jakim jest, by w przyszłości móc do nich wrócić, gdy pamięć nie będzie już taka jak dziś.
Właśnie za to najbardziej kocham fotografię. Za to, że dzięki niej nic nie jest w stanie nam umknąć. Że wystarczy chwycić po album ze zdjęciami, by wszystkie wspomnienia wróciły. Zawsze powtarzam, że mogę odmówić sobie frytek czy nowej bluzki. Ale nigdy nie żałuję pieniędzy na fotografie, które zostają ze mną na całe życie. I są mi bliższe niż cokolwiek innego materialnego na tym świecie.
Fotografia to moja pasja
Nigdy nie wiązałam żadnej przyszłości z tą dziedziną sztuki. Fotografia bowiem była (i jest) dla mnie miłym oderwaniem się od codzienności. Gdy inni chodzili na imprezy, ja spędzałam czas nad książkami fotograficznymi. Godzinami oglądałam przepiękne albumy znanych fotografów i uczyłam się z wielu, wielu poradników podstaw fotografii. Dzięki temu widziałam, że moje zdjęcia stają się lepsze. I cieszyłam się ogromnie, że zaczynam pokazywać na nich świat takim jakim go widzę.
Nie sztuka bowiem nacisnąć spust migawki i zarejestrować dany moment na zdjęciu. Sztuką jest tak pokazać otaczający nas świat, by wydobyć z niego to co najpiękniejsze. Tobie także zdarzyła się już taka sytuacja, że coś wpadło Ci szczególnie w oko, chwyciłaś po aparat lub telefon – cyk! Masz to! Po czym patrzysz na wykonane właśnie zdjęcie i cały czar pryska? Ja też to swego czasu przerabiałam. Ale w końcu nauczyłam się łapać chwile w taki sposób, by wciąż miała to coś.
A może biznes?
Z czasem ktoś dostrzegł moje zainteresowanie fotografią. Znalazły się osoby, które poprosiły mnie bym zarejestrowała na zdjęciach ważne chwile z ich życia. Pomyślałam wtedy, że to cudowny pomysł. Wreszcie przed moim obiektywem stanie ktoś inny niż tylko moje dzieci! Ta myśl była dla mnie tak kusząca, że z ogromną przyjemnością podejmowałam coraz to nowe, śmiałe wyzwania. U cioci na imieninach to nic trudnego. Zabawa dzieciaków na placu zabaw – czysta przyjemność. Ale gdy w grę zaczęły wchodzić poważne ceremonie… Oj, zaczął się stresik.
Ale nie chciałam rezygnować z czegoś, co tak bardzo pokochałam. I właśnie wtedy zdecydowałam się pojechać do Porszewic, gdzie odbyłam całodzienny kurs liturgiczny. Dowiedziałam się wtedy jak fotografować ceremonie w kościele. Jak się poruszać po świątyni by nie zakłócać mszy. Na co zwrócić uwagę podczas zdjęć. Jak pracować, by nikogo nie rozpraszać i nie denerwować. Ten kurs dodał mi pewności siebie. Niestraszne były mi już chrzty, komunie a nawet śluby. Ba! Nawet je polubiłam!
Akademia Fotografii Dziecięcej
Potem postanowiłam jeszcze bardziej rozwinąć tą moją pasję. I tak trafiłam do Akademii Fotografii Dziecięcej. Muszę przyznać, że to była jedna z najlepszych decyzji jakie podjęłam w życiu. Nie, nie stałam się od razu znanym fotografem. Woda sodowa nie uderzyła mi do głowy i nie stwierdziłam, że teraz już jestem specem w tej dziedzinie. Po prostu kończąc zaledwie trzy kursy fotograficzne poznałam tam mnóstwo wspaniałych osób, z którymi mam kontakt do dziś. AFD to przede wszystkim społeczność mam takich jak ja. Dziewczyn które kochają robić zdjęcia, i które tą pasją zarażają wszystkich dookoła.
Akademia poza kursami prowadzi również Uniwersytet. Każdy semestr to pół roku wyzwań i zmagania się z własnymi słabościami. 6 miesięcy pracy nad sobą, przełamywania własnych barier. Poznawania nowych technik, inspirowania się cudownymi pracami mistrzów oraz innych kursantek akademii. To właśnie na nim zdobyłam nowe umiejętności fotograficzne, doszlifowałam swój warsztat, kształtowałam swój własny styl fotograficzny. A także jeszcze bardziej zaprzyjaźniłam się z innymi foto-mamami. Cudowny czas pełen przygód i niesamowitej adrenaliny. Uwielbiam!






Idąc na UNI byłam kompletnie zielona. Nie wiedziałam jak to wygląda, czego się spodziewać itp. Wiedziałam, że czeka mnie dużo pracy, ale nie spodziewałam się zupełnie, że te 6 miesięcy da mi takiego kopa do działania! Zaskoczeniem był także fakt, że zwieńczeniem tej naszej ciężkiej pracy jest… wernisaż! Tak więc miałam niewątpliwą przyjemność wziąć udział w zbiorowej wystawie organizowanej dla absolwentek. Było nim Foto Love Story, które odbyło się 30 marca 2019 roku w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu.
Tamtego dnia niestety nie udało mi się wtedy dojechać, by podziwiać te wszystkie cudowne prace na żywo, czego do tej pory ogromnie żałuję. Inne zobowiązania sprawiły, że musiałam zrezygnować. Ale pozostałe koleżanki wysłały mi masę zdjęć, tworzyły relację na żywo dzięki czemu czułam się jakbym była tam razem z nimi.
Moja małe sukcesy
Taka wystawa to ogromne wyróżnienie. Zobaczyć swoje prace na ścianie galerii wraz z innymi cudownymi dziełami… Tego nie da się opisać. Ogromnie się cieszę, że mogłam wziąć w tym udział.






Potem był drugi semestr UNI i druga okazja by uczestniczyć w wystawie w Centrum Sztuki Współczesnej. Tym razem nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności i pojechałam zobaczyć wszystkie prace na żywo. Wystawa “Świat się kręci” była przepiękna. Wszystkie te zdjęcia kojarzyłam z galerii publicznej w Akademii Fotografii Dziecięcej, ale widzieć je wydrukowane na ścianach Centrum Sztuki Współczesnej to coś zupełnie innego niż ekran monitora. Fotografie prezentowały się cudownie. Nie mogłam oderwać oczu. I ogromnie żałowałam, że nie mogę tam zostać na zawsze…







Później był semestr trzeci. Najlepszy! Cudowny, pełen emocji wernisaż i dziewczyny z mojego semestru, które miałam okazje poznać osobiście i spędzić z nimi choć trochę czasu. Nie zapomnę tych uśmiechów i rozmów do późnych godzin nocnych. Żałuję jedynie, że ten czas tak szybko umknął i zabrakło go na wszystko o czym marzyłam. Gdybym tylko mogła – wszystko bym powtórzyła nawet dziś!










Tu i teraz
I tak do dziś spędzam czas między rzeczywistością, a bujaniem w obłokach. Na co dzień jestem mamą, córką, żoną, koleżanką, pracownikiem… A w wolnych chwilach jestem fotografem! Tworzę reportaże z rodzinnych uroczystości, robię zdjęcia rodzinne na spacerach i nie tylko. Uwielbiam kreować rzeczywistość dla małych modeli planując sesje stylizowane… A jeśli tylko zechcesz – wykonam także cudowny album lub książkę, byś mogła cieszyć się swoimi zdjęciami, gdy tylko najdzie Cię na to ochota! I choć czasu na pogodzenie tych dwóch światów mam niewiele – nie potrafiłabym zrezygnować z żadnego z nich. Kocham moje życie, moją rodzinę i moją pasję. I mam nadzieję, że tak będzie zawsze.
Jeśli chcesz lepiej mnie poznać i masz ochotę śledzić na bieżąco to co robię, zapraszam cię na moje profile społecznościowe